piątek, 22 maja 2015

Elias. 엘리아스.

   [...] Elias otwiera drzwi do toalet i wślizguje się do środka. 
Zamyka je ostrożnie i stara się oddychać jak najciszej. Nasłuchuje. Jedynym dźwiękiem na całym jego świecie jest znikający w oddali ryk motocykla. 
Elias przystawia ucho do drzwi. 
Nic nie słyszy. Ale wie. Ktoś tam stoi. Po drugiej stronie.
Elias.
Szept jest teraz wyraźniejszy, ale Elias jest święcie przekonany, że to wytwór jego głowy.
Stało się, oszalałem - myśli o od razu słyszy głos. 
Tak. Oszalałeś. 
Spogląda w okno, na bladoniebieskie niebo. Białe kafelki błyszczą. W środku jest zimno. Przepełnia go dojmująca samotność. 
Odwróć się. 
Elias nie chce, ale mimo to powoli się odwraca. Jakby nie panował już nad własnym ciałem. Głos kieruje nim, jakby był marionetką z mięska i krwi. 
   Stoi przed trzema umywalkami, nad którymi wiszą lustra. Kiedy widzi swoją twarz, ma ochotę zamknąć oczy, ale nie może.
Stłucz lustro. 
Ciało Eliasa jest posłuszne. Zaciska dłoń na uchwycie torby materiału i wymachuje nią w powietrzu. 
Dźwięk tłuczonego lustra odbija się echem między ścianami wyłożonymi kafelkami. Duże odłamki wpadają do umywalki, a tam z brzękiem rozpadają się na drobniejsze kawałki. 
Ktoś musiał usłyszeć - myśli Elias. Błagam, ktoś musiał usłyszeć.
Ale nikt nie przychodzi. Są tylko on i głos w jego głowie.
Ciało Eliasa podchodzi do umywalki i podnosi największy odłamek. Elias rozumie, co się wydarzy. Strach wywołuje zawroty głowy. 
Jesteś zepsuty. Nie do naprawienia. 
Powoli wycofuje się do jednej z otwartych kabin. 
Niebawem będzie po wszystkim. Niebawem nigdy już nie będziesz musiał się bać. 
Głos brzmi teraz prawie pocieszająco.
Elias zamyka się w kabinie i opada na muszlę klozetową. Walczy, żeby otworzyć usta, walczy, żeby krzyczeć. 
Uścisk na odłamku szkła robi się mocniejszy i ostre kanty przecinają dłoń.
Żadnego bólu. 
Nie czuje żadnego bólu. Widzi krew sączącą się z dłoni i kapiącą na szarą, klinkierową posadzkę, ale nic nie czuje. 
Ciało jest zdrętwiałe. Pozostały tylko myśli. I głos. 
Życie nie będzie lepsze. Lepiej je teraz zakończyć. Unikniesz bólu. Unikniesz rozczarowań. Nigdy nie byłoby lepiej, Elias. Życie to tylko upokarzająca walka. Martwi są szczęśliwi. 
Elias nie próbuje stawiać oporu, kiedy odłamem szkła tnie przez rękaw swetra i odsłania skórę. 
Myśli o swoich rodzicach, o swojej przyjaciółce Linnéi.. Poradzą sobie, na pewno - myśli Elias. Kocham was -myśli, kiedy ostry odłamek robi w skórze pierwsze cięcie. 
Tnie się całkiem inaczej, niż robił to kiedykolwiek wcześniej. Głęboko i konsekwentnie. 
Elias, niebawem będzie po wszystkim. Jeszcze trochę. Potem będzie po wszystkim. Tak dużo wycierpiałeś. 
Krew gwałtownie bucha z jego ramienia. Elias widzi to, ale nic nie czuje, a przed oczami tańczą mu czarne plamki. Tańczą i jest och coraz więcej, aż łączą się w jedno i cały świat staje się zupełnie czarny. Ostatnim odgłosem, jaki słyszy, są kroki na korytarzu. Osoba, która tam jest, już się nie skrada. Nie ma takiej potrzeby. 
   Elias próbuje trzymać się blisko Linnéi. Jak wtedy, kiedy był mały i miał nadzieję, że nie będą mu się śnić koszmary, jeśli przed zaśnięciem będzie myślał o czymś miłym.
   Wybacz mi. 
Sam nie wie, czy to on wypowiedział te słowa, czy zrobił to głos. 
   I wtedy czuje ból... 

2 komentarze: